piątek, 24 sierpnia 2012

Część 3


***, 3 V 1984 r.
* * *
Echolette zerkała ciekawie przez szyby samochodu. Po drodze zauważyła dość wyraźną zmianę w krajobrazie: miasta i wsie wiały z lekka znużeniem i biedą. Niemal wszędzie dominowała szarość, smutna szarość. Jeżeli tak miał wyglądać cel ich podróży, to...

Zerknęła na drogowskaz. Informował, że do Berlina zostało jeszcze pięć kilometrów drogi. Pięć kilometrów... Ten dystans wydał jej się nagle wielki. Niby słyszała rozmowę muzyków, ale myślami była zupełnie gdzie indziej. Nawet nie zorientowała się, kiedy wjechała do miasta.

Szybko spostrzegła kolejną zmianę: to miasto na pewno różniło się od tych szarych i smutnych, które mijali. Domy, sklepy i inne budynki były bardziej kolorowe, gdzieniegdzie pobłyskiwały światła neonów i reflektorów. Zapytała:
-Czy to już Berlin?
Frank odpowiedział krótko:
-Tak.
Echolette zajrzała przez okno. Więc to już niedługo. Świetnie było widzieć te kolory, światła, przechodzących ludzi, aparaty wyciągnięte w ich stronę....
Zaraz. Aparaty? Chyba tam nie robią zdjęć każdemu kierowcy?
Na chwilę oślepił ją błysk flesza. Bernhard paskudnie zaklął. Echolette krzyknęła nieco przestraszona całą sytuacją:
-Eeee... Co to takiego?!
Bernhard odburknął:
-No a co to ma być? Wścibscy dziennikarze tylko wszędzie muszą wsadzić nosy. Nawet przejechać autem nie można.
Potworzyca zapytała:
-Ale dlaczego?
Bernhard odparł:
-Wyjaśnię ci później. Siedź na swoim miejscu.
Chwilę później zatrzymali się przed jakimś budynkiem. Wszyscy wysiedli i zaczęli się wypakowywać, gdy jeden z paparazzich wpadł na potworkę, przewracając ją na płyty chodnikowe. Ten minichaos utrudniał jakiekolwiek czynności. Frank i Bernhard w międzyczasie próbowali przegonić natrętów z raczej niewielką skutecznością. Echolette pomyślała: "Skąd tu tylu reporterów? Czyżbym trafiła na jakichś sławnych artystów?" Na myśl o tym przeszedł ją lekki dreszcz. Chociaż... to niekoniecznie miłe, być pod światłami jupiterów.
* * *
W końcu opanowali galimatias związany z tym przyjazdem i weszli do środka. Echolette zachwycona rozejrzała się po wnętrzu. Sprzęty muzyczne wyraźnie zrobiły na niej wrażenie. Frank zapytał:
-Podoba ci się?
Echolette kiwnęła głową.
Marian stwierdził z lekkim smutkiem w głosie:
-To nie nasze... Od wytwórni.
Echolette spytała ich o to, co ją ciekawiło od chwili wjazdu do Berlina:
-Jesteście jakimiś sławnymi muzykami? Tworzycie jakieś piosenki? Co to za wytwórnia?
Marian odpowiedział trochę znużonym tonem:
-Taaak, jesteśmy znanym zespołem. Dziennikarze chodzą, robią nam zdjęcia i wywiady z powodu jednej starej piosenki i paru nowszych.
Frank stwierdził:
-Ej, nie jest aż taka stara. Zresztą stała się znana dopiero parę miesięcy temu.
Marian odparował sarkastycznie:
-Tak, nie jest stara. Tylko ma sześć lat, a to bardzo mało.
Frank posłał mu spojrzenie mogące powalić każdego na miejscu. Echolette zapytała:
-Stara piosenka? Parę nowszych? O co wam chodzi? A nawet nie wiem, jak się ten wasz zespół nazywa!
Marian wymienił ze swoimi kolegami skonsternowane spojrzenia. Powiedział:
-Później dowiesz się, o co chodziło. A jeżeli tak bardzo chciałabyś wiedzieć, to nasz zespół...
Przez niezbyt dżwiękoszczelne ściany dała się słyszeć głośno wypowiedziana, prawie wykrzyczana nazwa:
-Alphaville!!
Cała trójka spojrzała po sobie z leciutką konsternacją.
Echolette pomyślała: "Niezbyt przyjemny się zrobił ten Marian. Alphaville... Trochę dziwna... ale ładna nazwa. Tak na marginesie, czy nie powinni się już przyzwyczaić do czegoś takiego?"
* * * * *
 Monster High, 17 lutego
* * *
Po skończonej lekcji muzyki dzwonek zadzwonił na przerwę obiadową. Niemal wszyscy uczniowie udali się do szkolnej stołówki. Echolette weszła tam ukradkiem. Na jej nieszczęście - a może szczęście? - Frankie przywołała ją gestem do stolika, przy którym siedziały juz Lagoona, Clawdeen, Draculaura, Abbey, Cleo i chłopak z wężowym irokezem. Echolette usiadła przy nim.
Cleo zapytała:
-Widziałaś może Ghoulię?
Jakaś kotołaczka prychnęła z jednego z sąsiednich stołów:
-Z pewnością nie przyszła tu na czas. I nie dojdzie, przecież to zombie...
Jej przyjaciółki trzymające się blisko niej złośliwie miauknęły. Echolette skrzywiła się. Lagoona stwierdziła:
-Nie przejmuj się komentarzami Toralei na jej temat. Prawie codziennie wygłasza podobne... hmm, krytyczne uwagi.
Po chwili dosunęła się do ich stolika Ghoulia. Na powitanie jęknęła:
-Euuuwyehyy (przepraszam za spóźnienie).
Frankie powiedziała:
-Nie szkodzi, twój hot-dog jeszcze ciepły.
Echolette szepnęła Ghoulii:
-Dobrze, że nie przyszłaś wcześniej. Gdybyś słyszała, co mówiła tamta... jak jej tam... Toralei...
Ghoulia westchnęła i powiedziała:
-Uuuuuewwyyyhuyhue. Heeeuyeeeuy (Przywykłam już do tych oszczerstw. Ona zawsze tak mówi o mnie).
Echolette, chcąc nieco zmienić temat, spytała:
-Kim są tamte kocice koło niej? Ta czarno-biała i biało-czarna?
Lagoona odpowiedziała:
-Ta pierwsza to Purrsephone, a druga to Meowlody.
Niemka zapytała Cleo:
-A kim jest ten...
Chłopak z wężami powiedział raptem:
-Och, wybacz, że się nie przedstawiłem. Deuce, Deuce Gorgon.
Cleo nachyliła się nad uchem Echolette i syknęła:
-Jeśli tylko spróbujesz mi go odbić, gorzko tego pożałujesz!
Echolette zmarszczyła czoło i uniosła jedną brew w geście zirytowania i odszepnęła jej:
-Ani mi to w głowie. A co, to twój chłopak?
Cleo szepnęła:
-Pfff... to tego nie widać? Przecież to oczywiste.
* * *
Po lekcji pływania, gdy Abbey znowu zamroziła niechcący basen, Echolette zapytała ją:
-Nie mam bladego pojęcia, co odbiło Cleo na przerwie obiadowej. Deuce tylko mi się przedstawił i ona od razu odwaliła szopkę.
Abbey spojrzała życzliwie na swoją nową koleżankę i stwierdziła:
-Cleo jest najzwyczajniej chorobliwie o niego zazdrosna. Gdy tylko pojawia się nowa uczennica, ona natychmiast dostrzega w niej zagrożenie dla siebie. Nie byłaś pierwsza pod tym względem.
Echolette powiedziała:
-Ale to jakieś... no nie wiem... wręcz chore! Co to ma...
Abbey zbyła ją:
-Idź, teraz nie mam czasu na pogawędki. Przecież widzisz, że muszę odmrozić basen.
Echolette poszła, zastanawiając się nad słowami Abbey. Swoją drogą, ciekawe, dlaczego tak szorstko ją zbyła?
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Cóż, nie będę już zbyt szczegółowo opisywać początków Echolette w obu nowych miejscach. Od tego momentu opisuję zdarzenia z czasów, gdy nasza bohaterka zdołała zaaklimatyzować się w nich...
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz