niedziela, 23 września 2012

Część 4

Z miejsca ostrzegam, że póki co opowiadania będą krótkie. Tyle czasu, a nie mam wcale pomysłu na "wypełniacze". Zresztą, to wcale nie jest najważniejsze... 
No dobra.



Monster High, 1 marca
* * *
Na przerwie między Architekturą a w-fem Echolette z zamiarem przejścia się w towarzystwie Robekki przeszła tuż obok drzwi do sali muzycznej, gdy znienacka zagabnął ją ogniście skłonny do flirtu facet. Czyli nikt inny jak Ross Palony.
-Hej, mała! Mam dzisiaj dodatkowy bilet do kina! Przejdziesz się może ze mną?
Echolette posłała mu jedno z najbardziej świdrujących spojrzeń. Stwierdziła:
-To zabawne, że mówisz mi per "mała", mimo że jestem od ciebie wyższa. I starsza, dodajmy do tego.
Ross stwierdził:
-Ojej, pieszczotko, to tylko takie określenie... To pójdziesz ze mną czy nie?
Echolette słodko stwierdziła:
-Wybacz, ale co sobie pomyślą ONI, gdybym z tobą poszła. A tym bardziej ja sama o sobie. Więc mówię: nein.
Ross poszedł wyraźnie obrażony, co nie zdziwiło jej. Wystarczyło na niego spojrzeć, by wiedzieć, że to arogancki dupek. Cóż... po prostu flirty były potworce nie w głowie. Póki co nie.
Robecca zawołała spod najbliższej kolumny:
-E-cholette! Musi-my na-tych-miast poroz-ma-wiać!
Echolette popędziła i zapytała:
-O co chodzi, Robecco?
Robotka odparła:
-Mamy pro-blem. Coś jest nie tak z Operet-tą. Siedzi tam i nie da ni-komu sie do sie-bie zbli-żyć...
Echolette zapytała:
-A dlaczego akurat ja jestem tam potrzebna?
Robecca odpowiedziała:
-Po-nieważ to jest praw-do-podobnie zwią-zane z jej ins-tru-men-tami. A sły-szałam, że się znasz na nich.
Echolette stwierdziła:
-Postaram się to sprawdzić.
I pobiegła w stronę katakumb. Myślała "I tak właściwie nie wiem, o co jej chodziło. Operetta z powodu swoich instrumentów nie pozwala nikomu się zbliżyć??"
Gdy doszła do celu, upiorka z opery raczej nie wydawała się zachwycona jej obecnością. Gdy odwróciła głowę, zapytała:
-A co ty tutaj robisz?
Echolette speszyła się zachowaniem Operetty. Powiedziała dość nieśmiało:
-Eeeee... słyszałam, że instrumenty ci się zepsuły... chciałam tylko zobaczyć...
-Co zobaczyć? - zapytała wciąż gniewnie Operetta.
-Jak to naprawić - wydusiła z siebie Niemka.
Operetta spojrzała z ukosa na intruzkę. W końcu wybuchnęła:
-Tak, moje organy się zepsuły. Gdy tylko wcisnę pedały, za nic nie chcą wydać z siebie dźwięku! A nawet i bez tego nie mogę zagrać niektórych nut*.
Echolette wprawdzie nie miała ani trochę wprawy w naprawianiu organów. Postanowiła jednak użyć swojej tak rzadko zawodzącej intuicji do instrumentów klawiszowych. Operetta dodała:
-A reszta instrumentów jest w dobrym stanie.
Echotworka poleciła:
-Spróbuj coś zagrać na tych organach...
Operetta nieco zdziwiona spełniła polecenie. Istotnie wystąpił taki sam defekt, jaki opisywała upiorka.
Echolette po dokładniejszym przysłuchaniu się stwierdziła:
-No tak... Linki łączące z piszczałkami są przerwane, ale blokują uderzenia klawiszy. Przy czym kilka piszczałek trzeba wymienić.
Operetta stwierdziła:
-Mam nadzieję, że się nie pomyliłaś. Dziękuję ci z góry.
Echolette odpowiedziała:
-Drobiazg. To za to, że zamieniłaś się ze mną instrumentami na pierwszej lekcji muzyki.

*może i taki defekt nie ma prawa istnieć... tylko sama mało wiem o organach, więc wymyśliłam coś takiego  O.o