No dobra.
Monster
High, 1 marca
* * *
Na
przerwie między Architekturą a w-fem Echolette z zamiarem przejścia się w
towarzystwie Robekki przeszła tuż obok drzwi do sali muzycznej, gdy znienacka
zagabnął ją ogniście skłonny do flirtu facet. Czyli nikt inny jak Ross Palony.
-Hej,
mała! Mam dzisiaj dodatkowy bilet do kina! Przejdziesz się może ze mną?
Echolette
posłała mu jedno z najbardziej świdrujących spojrzeń. Stwierdziła:
-To
zabawne, że mówisz mi per "mała", mimo że jestem od ciebie wyższa. I
starsza, dodajmy do tego.
Ross
stwierdził:
-Ojej,
pieszczotko, to tylko takie określenie... To pójdziesz ze mną czy nie?
Echolette
słodko stwierdziła:
-Wybacz,
ale co sobie pomyślą ONI, gdybym z tobą poszła. A tym bardziej ja sama o sobie.
Więc mówię: nein.
Ross
poszedł wyraźnie obrażony, co nie zdziwiło jej. Wystarczyło na niego spojrzeć,
by wiedzieć, że to arogancki dupek. Cóż... po prostu flirty były potworce nie w
głowie. Póki co nie.
Robecca
zawołała spod najbliższej kolumny:
-E-cholette!
Musi-my na-tych-miast poroz-ma-wiać!
Echolette
popędziła i zapytała:
-O
co chodzi, Robecco?
Robotka
odparła:
-Mamy
pro-blem. Coś jest nie tak z Operet-tą. Siedzi tam i nie da ni-komu sie do
sie-bie zbli-żyć...
Echolette
zapytała:
-A
dlaczego akurat ja jestem tam potrzebna?
Robecca
odpowiedziała:
-Po-nieważ
to jest praw-do-podobnie zwią-zane z jej ins-tru-men-tami. A sły-szałam, że się
znasz na nich.
Echolette
stwierdziła:
-Postaram
się to sprawdzić.
I
pobiegła w stronę katakumb. Myślała "I tak właściwie nie wiem, o co jej
chodziło. Operetta z powodu swoich instrumentów nie pozwala nikomu się
zbliżyć??"
Gdy
doszła do celu, upiorka z opery raczej nie wydawała się zachwycona jej
obecnością. Gdy odwróciła głowę, zapytała:
-A
co ty tutaj robisz?
Echolette
speszyła się zachowaniem Operetty. Powiedziała dość nieśmiało:
-Eeeee...
słyszałam, że instrumenty ci się zepsuły... chciałam tylko zobaczyć...
-Co
zobaczyć? - zapytała wciąż gniewnie Operetta.
-Jak
to naprawić - wydusiła z siebie Niemka.
Operetta
spojrzała z ukosa na intruzkę. W końcu wybuchnęła:
-Tak,
moje organy się zepsuły. Gdy tylko wcisnę pedały, za nic nie chcą wydać z
siebie dźwięku! A nawet i bez tego nie mogę zagrać niektórych nut*.
Echolette
wprawdzie nie miała ani trochę wprawy w naprawianiu organów. Postanowiła jednak
użyć swojej tak rzadko zawodzącej intuicji do instrumentów klawiszowych.
Operetta dodała:
-A
reszta instrumentów jest w dobrym stanie.
Echotworka
poleciła:
-Spróbuj
coś zagrać na tych organach...
Operetta
nieco zdziwiona spełniła polecenie. Istotnie wystąpił taki sam defekt, jaki
opisywała upiorka.
Echolette
po dokładniejszym przysłuchaniu się stwierdziła:
-No
tak... Linki łączące z piszczałkami są przerwane, ale blokują uderzenia
klawiszy. Przy czym kilka piszczałek trzeba wymienić.
Operetta
stwierdziła:
-Mam
nadzieję, że się nie pomyliłaś. Dziękuję ci z góry.
Echolette
odpowiedziała:
-Drobiazg.
To za to, że zamieniłaś się ze mną instrumentami na pierwszej lekcji muzyki.
*może
i taki defekt nie ma prawa istnieć... tylko sama mało wiem o organach, więc
wymyśliłam coś takiego O.o